Prymas Stefan Wyszyński (1901-1981), chociaż urodził się w Zuzeli na pograniczu Mazowsza i Podlasia, był związany z Ziemią Grójecką. Jego ojciec, Stanisław (1876-1970), przez ponad 30 lat był organistą w kościele parafialnym św. Małgorzaty we Wrociszewie. Późniejszy Prymas Tysiąclecia często odwiedzał naszą okolicę, miał tu wielu przyjaciół i znajomych.
Lekarz Maciej M. Ścisłowski w swoich wspomnieniach „Czterdziestoletnich dyżur lekarski” pisze jak Prymas Wyszyński pomógł załatwić aparaturę elektroniczną do łóżek reanimacyjnych dla grójeckiego szpitala.
Czasy PRL (1944-1989) charakteryzowały się m.in. tym, że brakowało wielu rzeczy niezbędnych do codziennego funkcjonowania. Kiedy postanowiono w Grójcu otworzyć oddział reanimacyjny były trudności z zakupem potrzebnego do leczenia ludzi sprzętu.
Ale oddajmy głos Maciejowi M. Ścisłowskiemu:
„Ponieważ często spędzałem wakacje u babci Ani we Wrociszewie, poznałem się z rodziną kardynała. No więc postanowione, jedziemy do prymasa na Miodową. Niezbyt często czuję się przed kimś onieśmielony, ale wtedy taki byłem. W sekretariacie przyjmuje nas jakiś prałat czy inny sekretarz kardynała, pytając co my za jedni i w jakiej sprawie przybywamy. Mówimy, że z prośbą ze szpitala grójeckiego. Za chwilę jesteśmy w gabinecie kardynała.
Prymas prosi, abyśmy usiedli, wtedy ja mówię:
- Ja ekscelencję znam.
- Tak, tak, dobrze, siadajcie panowie, proszę.
- Ale ja ekscelencję znam osobiście.
- A to skąd?
- Z Wrociszewa. Nazywam się Marek Ścisłowski, jestem synem Władysława, który zginął w 1946 r.
Wtedy kardynał spojrzał na mnie bacznie i powiedział bardziej do siebie niż do nas: - Patrzcie, patrzcie, jak dzieci potrafią szybko dorosnąć.! - Po czym dodał: - Ale do ojca nic pan nie jest podobny.
Następnie przedstawiliśmy naszą prośbę. Kardynał obiecał pomóc: - Zrobię, co będę mógł. Proszę w sekretariacie zostawić wszelkie dane, zatelefonuję do dyrektora wytwórni. Cieszę się, że na bliskiej mi ziemi grójeckiej powstaje nowoczesne lecznictwo i to zakładane przy współudziale syna mojego kolegi. Panie ordynatorze, winszuję współpracownika, dobra krew! Ja z jego ojcem przed wojną z biednej mazowieckiej wsi pokończyliśmy uniwersytety.
Za kilka dni zatelefonowano z Zabrza do ordynatora, że sprzęt będziemy mogli odebrać w następnym tygodniu. Posłaliśmy prymasowi kosz pięknych kwiatów w podziękowaniu”.
Książka lekarza Macieja M. Ścisłowskiego napisana niezwykle żywym językiem interesująco opowiada o czasach PRL. Dużo miejsca poświęca w niej swojej pracy w grójeckim szpitalu.
Wytłuszczenia od redakcji.
Źródło: Maciej Maria Ścisłowski, Czterdziestoletni dyżur lekarski, Wyd. Poligraf, Brzezia Łąka 2014.
Tomasz Plaskota
10 godzin temu
Liga okręgowa: KS Błotnica Stara – Mazowsze Grójec 3:2
Szumne zapowiedzi włączenia się do walki o awans,...
14 godzin temu
Gmina Chynów inwestuje w ekologię i czyste powietrze
15 godzin temu
Kolejny raz grójecki mundurowy udowodnił, że służba trwa bez przerwy
16 godzin temu
Liga okręgowa: KS Błotnica Stara – Mazowsze Grójec 3:2
wczoraj, 14:50
Ogłoszenia