• Trakt Królewski w Grójcu
  • Szkoła jazdy Manewr Ośrodek Szkolenia Kierowców Grójec
  • Koszary Arche Hotel w Górze Kalwarii
  • Nowa inwestycja w Grójcu: apartamenty przy ul. Kolarska 8

Interwencyjny skup jabłek: Czy mróz uprzedzi eskimosa?

  • Klucz Serwis - dorabianie kluczy do drzwi i samochodów
  • Perfumeria Tanellis & Biżuteria - Grójec Pasaż Intermarche
  • Szyte wnętrza - sklep z żaluzjami i zasłonami

Interwencyjny skup jabłek jest jak mityczna Atlantyda. Wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nie wie, gdzie on się odbywa.

Gdy usłyszałem słowa ministra Ardanowskiego, że w ramach interwencyjnego skupu jabłek spółka Eskimos zakontraktowała już 100 tys. ton jabłek, pomyślałem, że albo szef resortu rolnictwa blefuje albo że owoce skupiono „od swoich”, czyli od pewnej grupy ludzi mającej dobre koneksje w świecie polityki. Po chwili jednak przedstawiciele Eskimosa przyznali, iż skupu nie prowadzą, bo nie mają gdzie tłoczyć jabłek. Wygląda na to, że najwięksi gracze na rynku (wszyscy wiedzą, o kim mowa) szantażują mniejszych przetwórców. Stało się to, co wiele osób przewidywało, gdy tylko pojawił się pomysł interwencyjnego skupu. Potężne koncerny, które – co oczywiste – chcą kupować owoce przemysłowe jak najtaniej, zagroziły pozostałym innym uczestnikom rynku, że jeśli nawiążą współpracę z Eskimosem, po prostu zerwą z nimi współpracę. A kto rządzi? Zagraniczne korporacje, dla których szantaż biznesowy to chleb powszedni. Wykończenie niewielkiej firmy nie jest dla gigantycznego konkurenta żadnym problemem.

Zresztą mechanizm interwencyjnego skupu jabłek budzi wiele kontrowersji. Właściciele skupów, a także sami sadownicy boją się o wypłacalność spółki Eskimos. Kolejne istotne pytanie brzmi: gdzie firma przerobi jabłka na sok zagęszczony? By zagospodarować taką ilość jabłek, potrzeba bowiem rzeczywiście wielkiej mocy przerobowej. I kolejna sprawa: wymagania odnośnie owoców. Muszą one być całe, czyste, bez zmian gnilnych i bez zanieczyszczeń. Kto kiedyś zbierał „przemysł” wie, że raczej trudno o to, by jabłka, które leżały na ziemi, były czyste…

Zarówno minister, jak i zarząd spółki Eskimos proszą, by wstrzymać się ze zbiorami jabłek przemysłowych. Tu jednak pojawia się kolejny problem – nikt przecież nie będzie trzymał gromady pracowników tylko po to, by w drugiej połowie listopada czy w grudniu zbierać jabłka. Każdy chce jak najszybciej oberwać, zebrać, zapłacić pracownikom i podziękować im za pracę. Na nadmiar opakowania też chyba nikt nie narzeka, więc przetrzymywanie w skrzyniach bardzo dużych ilości surowca też nie wchodzi w grę. Inna sprawa, że zbiór „przemysłu” jest obecnie totalnie nieopłacalny.

Wczoraj z ust ministra padły kolejne ciekawe słowa – że minister rozważa wyciągnięcie konsekwencji wobec przetwórni, które nie chcą brać udziału w interwencyjnym skupie. Zarzuca im, że chętnie korzystały z dotacji, a nie czują żadnego obowiązku wobec Polski i polskich rolników. Ciężko dziś powiedzieć, jaka byłaby podstawa prawna ukarania tych podmiotów. Jednak faktem jest, że należałoby bliżej przyjrzeć się działalności przetwórni, zwłaszcza tych potężnych zakładów, które dyktują ceny jabłka przemysłowego. Nie trzeba być wielkim ekspertem, żeby wiedzieć, że są one bardzo mocno zaniżone. Z drugiej strony stawki zresztą cały czas spadają, bo jest ogromna podaż, a my nie chcemy nawet wstrzymać się solidarnie przez tydzień z dostarczaniem surowca.

Czy stwierdzenie o wyciągnięciu konsekwencji wobec przetwórców to tylko zagrywka polityczna, której celem jest chwilowe uspokojenie rolników wzburzonych tym, że obiecano im skup interwencyjny, a do dziś on nie działa? Nawet jeśli Ardanowski,  wypowiadając te słowa, miał czyste intencje, to ciężko spodziewać się, że rzeczywiście jakiś wielki gracz na rynku przetwórczym zostanie ukarany. Mamy bowiem do czynienia z międzynarodowymi koncernami, którym cokolwiek udowodnić jest bardzo, bardzo trudno. Można zatem nawet pomyśleć, ze słowa polityków są tyle warte co w obecnej chwili jabłko… Niby piękne, ale ciężko z niego wyżyć.

Ale możemy tylko my tak narzekamy? Może nieco złośliwie powiem, że jak włączę pewien program, podobno o tematyce rolnej, to słyszę, że wszystko jest w porządku w rolnictwie. A na wyświetlanym pasku niedawno zauważyłem, że cena jabłka zaczyna się od 60 gr wzwyż. Chyba tylko sadownicy z regionu grójeckiego nie potrafią sprzedać owocu w tej cenie i zadowalają się stawką o połowę niższą. 

Dominik Górecki




Komentarze (24)

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Redakcja portalu Grojec24.net nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Każdego użytkownika obowiązują Zasady Komentarzy.


  • Alarm24 - zgłoś nam swój news